czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 4

---Oczami Rocky'ego---
Wszedłem do domu. Zdjąłem z siebie moje kąpielowe szorty i założyłem niebieskie szorty w których było mi wygodnie i białą bluzkę na ramiączkach. Rzuciłem się na miękką kanapę i zacząłem rozmyślać, że może ja i Laura będziemy parą? Boże co ja gadam Rocky ogarnij się! Laura to ta kolejna jak to mówi moja mama ''ofiara''. W sumie ona jet super. Lubimy ten sam zespół... Rocky stop za bardzo się rozmarzyłeś... I w tej chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem w nich dziewczynę. Miała włosy koloru brązowego zaczesane w kucyka. Na sobie miała czerwoną bluzkę na ramiączkach z napisem ''love'', niebieskie krótkie spodenki, a na nogach beżowe sandałki. W ręku trzymała rączkę od walizki którą ciągnęła za sobą. Wiem kto to.. to jest ta Zuza! Chodziłem z nią przez 2 tygodnie. Później ją rzuciłem bo mi się znudziła. Ale to w końcu ja rzucam dziewczyny po 2-3 tygodniach i znajduję sobie nowe.. Spojrzałem na nią i spytałem..
-Cześć! Co ty tutaj robisz?
-Cześć! Przyjechałam do Rydel. Jestem jej przyjaciółką nie pamiętasz? Mogę wejść?-spytała-
Ta.. wchodź.- dziewczyna weszła do salonu. Położyła swoją walizkę obok kanapy, rozejrzała się po pokoju. Jej uwagę przyciągnęły moje szorty kąpielowe które leżały na środku salonu.
-Rocky.. Co to ma być?!-spytała ze śmiechem pokazując palcem na szorty
-No co? Nie widzisz?! To są szorty. Przeliterować?
-Nie. Tylko co one robią na środku salonu?
-Leżą- odpowiedziałem z miną '' :3 ''
-Aha? ok? Gdzie jest Rydel? Stęskniłam się za nią.
-Wraca z plaży.
-Ok. To ja pójdę do jej pokoju się rozpakować.-powiedziała załapała walizkę i ruszyła w stronę schodów prowadzących do pokoju Rydel.
-Rób co chcesz. Ja będę oglądał telewizję- powiedziałem obojętnie, rzuciłem się na kanapę i włączyłem pierwszy lepszy kanał telewizyjny..---Oczami Laury---
Weszłam do mojego pokoju. Wzięłam z szafy luźną różową bluzkę na ramiączkach, szare szorty oraz bieliznę. Poszłam do łazienki się umyć po tej sokowej katastrofie. Po 20 minutach byłam już gotowa. Wyszłam z łazienki i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Wzięłam do ręki zdjęcie mamy i zaczęłam z nią rozmawiać ''Mamo.. Patrzysz na mnie z góry wiem ale proszę daj mi jakiś znak czy ten chłopak ma dobre zamiary co do mnie. Nie chcę znowu cierpieć tak jak po tym gdy dowiedziałam się, że nie żyjesz.''- po moich policzkach zaczęły spływać łzy jedna za drugą.- ''Mamo! Strzeż mnie przed wszystkim co złe. Chcę być szczęśliwa. Pamiętaj, że cię kocham'' Otarłam łzy, pocałowałam zdjęcie mamy i momentalnie zasnęłam.


---Oczami Ross'a---
Idziemy wolniej niż zwykle do domu. Ci ludzie wydają się mili. Właśnie ciekawe jak na imię ta czarnowłosa. Nic o niej nie wiem. Może zagadam? Zwróciłem się w stronę dziewczyny i zacząłem...
-Hej! Ej jak ty masz na imię?
-Vanessa Marano. A ty?-spytała śmiało
-Ross Lynch. Mieszkamy na przeciwko siebie.
 -Aaa... Z pokoju mojej siostry widać wasz dom-powiedziała przez śmiech. Ona wydaję się miła ale ma na sobie więcej pudru niż nie jedna dziewczyna.. może tak lubi?
-No tak. Mam 17 lat. Mogę wiedzieć ile ty? Wiem, że dziewczyn się o wiek nie pyta ale ja muszę wiedzieć.-powiedziałem uśmiechając się do Van. Dziewczyna zaczęła chichotać.
 -Mam 19, a twoja siostra ile ma lat?- w tej chwili Rydel szybko odwróciła się w naszą stronę i dołączyła do rozmowy.
-Ja jestem Rydel Lynch. Mam 18 lat. Miło mi.-powiedziała, uśmiechnęła się ciepło i podała dziewczynie rękę.
-Jestem Vanessa...-moja siostra w tej chwili jej przerwała.
-Wiem.. Słyszałam was z tyłu.- zaczęliśmy się momentalnie wszyscy śmiać.
-Wiecie, że mam młodszą siostrę w twoim wieku Ross? Ma na imię Laura. 
-Tak? Widziałem ją dzisiaj. Mój brat wylał na nią sok, a później poszła do domu. Mój brat oczywiście poszedł za nią bo to jest.. nie ważne.
-Laura na pewno jest już w domu. Ej patrzcie jak nasi rodzice się dobrze dogadują.- powiedziała Delly.
 -Taa.. to dobrze. O doszliśmy do domów. Ej Rydel może kiedyś pójdziemy do jakiegoś centrum handlowego?
-Z chęcią..-powiedziała moja siostra. Pożegnaliśmy się ze sobą i ruszyliśmy w stronę drzwi.


---Oczami Rydel.---
Jejku ta dziewczyna jest miła.. bardzo. Chcę wejść do domu napić się mrożonej wody i ułożyć się na łóżku..Weszłam do domu zobaczyłam Rocky'ego na kanapie... nie przeszkadzałam mu w oglądaniu telewizji i udałam się do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Zuzę! Moją BFF! Zaczęłyśmy piszczeć na swój widok.
-Zuza! Co ty tutaj robisz?-powiedziałam z wielkim uśmiechem i rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
-Przyjechałam do ciebie kochana! Tak bardzo się za tobą stęskniłam.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. Sięgnęła po swoją torebkę i wyjęła z niej jakieś małe, fioletowe pudełeczko owinięte różową wstążką.
-Proszę do dla ciebie.-powiedziała i wręczyła mi prezent.
-Jejku, a co to?-otworzyłam z ciekawością. Zobaczyłam w środku bransoletkę. Wyjęłam ją. Na samym jej środku był znaczek nieskończoności z napisem ''BFF <3''. Założyłam ją.- jejku nie musiałaś. Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. Hej może pójdziemy do centrum handlowego?
-Jasne tylko się przebiorę i możemy ruszać w drogę.....

_______________________________________
Rozdział 4 za nami ^_^ Mam zamiar 5 rozdział dodać jutro albo w niedzielę :3
P.S Przepraszam, że rozdziały dodaję tak w kratkę ale.. nie mam czasu, 

gdzieś jadę albo ktoś do mnie przyjeżdża  więc jeszcze raz PRZEPRASZAM <3 C:

Komentujesz = motywujesz <3

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 3

---Oczami Laury---
Ten chłopak wydaję się miły ale nie wiem jaki on jest, gdzie mieszka i jakie ma zamiary co do mojej osoby. Nie wiem co mam myśleć.. chciał mi pomóc i to zrobił. Może on am dobre serce..
-Więc... nie musisz ze mną iść na serio. Dam sobie radę.-powiedziałam stanowczo
-Ale ja chcę.. chcę cię poznać, pogadać i dowiedzieć się czegoś o tobie.-uśmiechał się gdy to mówił. Może on serio chce mnie poznać. No nie wiem.. gdyby była tutaj moja mam wiedziała by co robić no ale teraz patrzy na mnie z góry...
-Ok. Eee..to...ile masz lat?
-18,a ty?-spytał. Nie powinno się pytać kobiety o wiek..no ale on chyba o tym zapomniał. Trudno wydaję się miły.
-17.-mówiąc to zaczęłam się śmiać.
-Co się śmieszy?-powiedział lekko zdenerwowany
-Nic, nic tylko kobiety nie pyta się o wiek.-zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać-moja mama mówiła zawsze..-w tej chwili z mojej twarzy zniknął uśmiech i pojawił się smutek, a po policzku spłynęła mi łza. Szybko ją wytarłam. Nie chciałam by Rocky wiedział co stało się z moją mamą..
-Co z twoją mamą?-pytał
-Nie ważne.. nie chce o tym rozmawiać. Może kiedyś ci o niej opowiem ale nie teraz.-powiedziałam smutna.
-Dobrze, nie będę cię zmuszał.-powiedział to i zaczął mnie łaskotać by poprawić mi humor.- i co lepiej ci?-powiedział tak opiekuńczo.
-Tak. Słuchaj mam do ciebie pytanie..mogę puścić piosenkę która zawsze poprawia mi humor? Wtedy będę bardzie jak by to ująć ''rozpromieniona'' i nie będę się smucić.
-Dobrze, a co to za piosenka?
-Nosi tytuł ''Best Day Of My Life'' i wykonali ją...-w tym momencie brązowooki przerwał mi
-American Authors? Uwielbia ten zespół!
-To już wiemy co nas łączy. Ten sam ulubiony zespół.-powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Fajnie, że słuchamy tego samego zespołu.
-Ok. Włączaj tą piosenkę uwielbiam ją!-powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Ok ale po jej wysłuchaniu powiesz mi coś o sobie. Ok?
-Dobrze.-odpowiedział mi. Włączyłam piosenkę i wsłuchani w jej rytmy szliśmy dalej w stronę domu..


---Oczami Ross'a---
Gdzie Rocky?! Pewnie polazł z tą dziewczyną. Współczuję jej.. On jest, że tak to ujmę ''Bad Boy'em'' i co chwila ma nowa dziewczynę. Co prawda nie wykorzystuje ich bo on ma swój honor ale chodzi z dziewczynami ''dla szpanu''. Później zostawia je i się nimi nie przejmuje. Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie tą jedyną i przestanie taki być.
-Kochanie! Chodź tutaj.-powiedziała swoim słodkim głosikiem Carly.
-Co się stało?-podbiegłem do dziewczyny,która grała z mają mamą i Rydel w siatkówkę.
-Zagrasz ze mną w drużynie? Bo są trzy osoby i jest nie równo.
-Dobrze.-i ucałowałem dziewczynę w policzek
-Ooooo..jakie to słodkie.-powiedziała Rydel.
 -Masz rację córciu. Piękna z nich para.-odpowiedziała mama której humor już się poprawił po tym incydencie z tatą.
-No wiemy. Jesteśmy dla siebie stworzeni-powiedziałem i spojrzałem na Carly swoimi brązowymi oczami.
-Ross przestań bo oszaleję! Twoje oczy hipnotyzują.-powiedziała i rzuciła mi się na szyję
-Jeśli masz mi się rzucać na szyję to będę robił to częściej.-powiedziałem i pocałowałem ją w usta.
-Ok -powiedziała i odwzajemniła pocałunek.
-Boziu jakie to urocze!-powiedziała Rydel skacząc z radości.
-Dobra,  atak z innej beczki to...gdzie Rocky?!-spytała zaniepokojona mama. Nie wiedziałem jak mam jej powiedzieć, że znalazł sobie nowa ofiarę czyli tą brązowowłosą.. jej zawsze ciśnienie skacze jak mówię jej o dziewczynach Rocky'ego.
-Dobra mamo powiem ci ale się nie denerwuj...więc Rocky...-i w tym momencie przerwała mi mama
-Znalazł nową jak ja to mówię ''ofiarę''. Czy on kiedyś przestanie?!-powiedziała zdenerwowana
-Mamo nie możesz się denerwować.-powiedziała zatroskana Rydel
-Dobrze więc co z tą siatkówką? Mieliśmy przecież grać-powiedziała odbiegając od tematu o Rocky'm
-Aha..no tak więc Ross jest w mojej drużynie, a Rydel i twoja mama razem. Ok?-powiedziała Carly.
-Dobrze.-odpowiedziała Rydel i zaczęła się gra..


---Oczami Vaness'y---
Gdzie jest Laura?! Musiałam przerwać moją cudowną sesję zdjęciową którą sobie sama robię by podejść do taty i spytać o Lau.
-Tato gdzie jest Laura?-spytałam zmartwionym ale też i zdenerwowanym głosem
-Poszła do domu... cała była oblana jakimś napojem, lepiła się od tego i musiała iść do domu..
-Aha czyli nic jej nie jest, tak?-spytałam zdenerwowana
-Nie jest bezpieczna.
-To dobrze.-odpowiedziałam z ulgą i wróciłam do robienia zdjęć...

--Oczami Laury---
Piosenka się skończyła czas na pytania do Rocky'ego..
-Więc.. Jak masz na nazwisko?-spytałam niepewnie
-Lynch..Rocky Lynch.-odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Aha.. ja jestem Laura Marano.
-Ta Marano, która wprowadziła się na przeciwko nas?!-powiedział przy czym zaczął delikatnie podskakiwać. Nie wiem czemu to zrobił ale wyglądał słodko
-Czekaj, czekaj ty jesteś Lynch! Ty masz ten śliczny dom który widać z okna które jest w moim pokoju?-spytałam z niedowierzaniem.
-Tak! Więc mieszkamy naprzeciwko siebie! Super! Kurcze nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji -powiedział z uśmiechem na twarzy ale nie tylko chłopak też mnie przytulił.
-Ej co ty robisz? Przecież nie znam cię tak dobrze!- powiedziałam i lekko odepchnęłam chłopaka
-Przepraszam ale tak się ciesze, że musiałem cię przytulić.-powiedział ze spuszczoną głową.
-Nie szkodzi o patrz doszliśmy do domów.-powiedziałam, uśmiechnęłam się i chciałam już odejść ale Rocky złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał.
-Słuchaj to był szalony dzień. Poznałem ciebie, pogadaliśmy. Mam do ciebie pytanie..więc.. co robisz jutro o godzinie 15:00?-spytał z ciekawością
-W sumie chyba nic.
-Super. Widzisz tą lodziarnie na przeciwko nas?-pokiwałam głową co znaczyło tak-jutro o 15:00 w tej lodziarni. Zgadzasz się?
-Ok. To do jutra.-pożegnałam chłopaka i weszłam do domu..


---Oczami Rocky'ego---
Jest zdobyłem jej zaufanie. Teraz tylko ją w sobie rozkochać i ją rzucić.. Chociaż ona jest nawet super miła, sympatyczna... CO TY WYGADUJESZ ROCKY opanuj się! Ok wchodzę do domu bo zaraz wróci rodzinka..


---Oczami Stormie---
Chłodno się robi. Czas wracać do domu.
-Dzieci wracamy!-krzyknęła do swoich pociech
-Dobrze.-odpowiedzieli razem Ross i Rydel
-To ja wracam do siebie. Pa Ross, pa Rydel, do widzenia pani!-powiedziała, ucałowała chłopaka na pożegnanie i poszła w swoja stronę. Pozbieraliśmy wszystkie nasze rzeczy, a gdy chcieliśmy wyjść z plaży to zaczepił nas jakiś mężczyzna i czarnowłosa wysoka dziewczyna. Nie wiedziałam kto to więc spytałam..
-Przepraszam czy mogę w czymś pomóc?
-Pani ma na nazwisko Lynch?-spytał nieznajomy
-Tak, a o co chodzi?-spytałam ze strachem w oczach
-Ja mam na nazwisko Marano. Mieszkamy naprzeciwko siebie.-powiedział wesoło tata Laury
-Miło mi pana poznać. Może wrócimy wszyscy razem do domu. Przecież mieszkamy naprzeciwko, a przy okazji poznamy się lepiej.-zaproponowałam
-W sumie czemu nie.-odpowiedział i całą grupką ruszyliśmy w stronę domu...

_______________________________
Rozdział 3 za nami :3 Wiem rozpisałam się :3 Miałam wenę twórczą xD Poznanie Rocky'ego i Laury.. jest to ''Raura'' ale inaczej i poznanie rodzin (nie do końca w następnym rozdziale poznanie wszystkich członków rodzin) :)
Ale mam do was prośbę by każdy kto czyta tego bloga to skomentował ten rozdział bo ja nie wiem czy jest jakiś sens go pisać dla nwm 2,3 osób... opcja dla anonimów tez jest ;) Z góry dziękuję <3

Komentujesz = motywujesz :3

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 2

---Narrator---
Oby dwie rodziny doszły na plażę. Tego dnia było bardzo gorąco....

---Oczami Laury---
Jejku jak jest gorąco! Na szczęście mamy miejsca w cieniu bo w tym upale można się usmażyć! Ooo.. widzę Van.. ale moment czy ona już robi sobie selfie? Ta dziewczyna nie umie usiedzieć w miejscu i podziwiać plażę w spokoju tylko od razu musi robić zdjęcia! Ok.. może i ja pójdę w jej ślady i zrobię sobie jedno zdjęcie? Wyjęłam telefon z torebki.. już miałam zrobić sobie zdjęcie gdy nagle odezwał się mój tata..
-Lau! Co ty w Vanessy ślady idziesz?- i zrobił minę typu '' :O ''
-Nie. Ja po prostu chcę zrobić sobie jedno zdjęcie i tyle..
-Aha. Ok. Tylko nie przesadzaj. To znaczy jesteś śliczna ale nie idź w ślady Van. Ona już przesadza z tymi zdjęciami..- powiedział i zaczął się śmiać.
-Dobrze tato.- i również się zaśmiałam..

---Oczami Vanessy---
Z czego oni się tak śmieją?! Przeszkadzają mi tylko w robieniu zdjęć! Muszę do niech podejść i spytać się co się stało.
-Ej! Z czego się śmiejecie? Przeszkadzacie mi w robieniu przesłodkich zdjęć w których na pierwszym planie jest moja osoba.-powiedziałam dumna i zrobiłam minę typu '' :3 '
-Śmiejemy się. Nie widzisz?! - powiedziała Laura dalej z uśmiechem na twarzy.
-Ale z czego?!- odpowiedziałam już lekko zdenerwowana.
-Z ciebie!- krzyknął wesoło tata.
-Co?! Ale... Dlaczego?!
-Bo ty cały czas robisz sobie zdjęcia! -powiedział i przytulił swoją córkę.
-No wiem. Dobra idę do wody. Lau idziesz ze mną?-spytałam z ciekawością.
-Nie dziękuję. Posiedzę sobie z tatą.-odpowiedziała, a ja pobiegłam do wody.

---Oczami Rocky'ego---
Ja gorąco! Czemu jest tak gorąco?! Dobrze, że siedzimy przy tym stoliku przy którym są te dobre i zimne soki. Możemy w każdej chwili pójść i się ochłodzić. Ej kto to idzie? Hmmm.. To chyba Carly.. ta laska Ross'a. Ehh.. jaka ona jest śliczna. Już wiele razy do niej ''uderzałem'' ale nic ona woli tylko swojego Ross'ka. Jeszcze będzie moja.
-Eee... Ross. Twoja laska idzie!
-Gdzie?- spytał zaciekawiony blondyn
-No tam. Ślepy jesteś?! Swojej dziewczyny nie widzisz?! -powiedziałem i spojrzałem na niego dziwnie.
I w tej chwili podeszła do nas śliczna blondynka. Jej brązowe oczy lśniły w promieniach słońca, a że Carly jest zgrabna ubrała się w czarne bikini.
-Hej skarbie! -powiedziała do Ross'a
-Hej piękna! -powiedziałem.
-Ja mówiłam do Ross'a.- powiedziała z miną ''WTF''
-Rocky ciumo.. Weź wyjdź.-powiedział Ross z uśmiechem na twarzy.
-Nie! Będę tutaj siedział. Czemu? Bo mogę!- powiedziałem zdenerwowany.
-Ok. Tylko bądź miły.- powiedziała blondynka.
-No ok... spróbuję.. -powiedziałem i zacząłem bawić się moim telefonem..
Po paru minutach zachciało mi się pić.. Zawołam Ross'a i pójdziemy po coś do picia..
-Ross! Chodź ze mną po picie!- krzyknąłem
-Dobra. Carly zaczekaj tutaj.
-Dobrze- i pocałowała blondyna w policzek.
-Oooo... Jakie to słodkie.-powiedziała uśmiechnięta Rydel.
Fuuuu... czy oni muszą się całować publicznie? Dobra nie ważne. Ross wstał i poszliśmy do kolejki..


---Oczami Laury---
Pięknie jest. Słonko, cieplutki piasek czego chcieć więcej. Spragniona jestem. O widzę tam mały sklepik z sokami. Zapytam taty czy da mi trochę pieniędzy to kupię nam soki..
-Tatusiu. Mam pytanie.. Dał byś mi trochę pieniędzy?-spytałam
-Tak proszę ale po co ci?- spytał mnie zaciekawiony tata.
-Spragniona jestem.. Chcę pić..
-Ok. To idź kup nam coś do picia. -powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze.
Po paru minutach doszłam do kolejki. Stanęłam za dwoma wysokimi chłopakami. Jeden był blondynem, a drugi miał brązowe włosy. I nie wiem czemu ale blondyn miał różowe szorty. Brązowo włosy miał koloru limonkowego.. Nie wnika czemu oni takie mieli ale ok. Kolejka się przesunęła chłopaki kupili soki i nagle... blondyn mnie potrącił i wylał te soki które trzymał na mnie! Byłam tak wkurzona, że wydarłam się na niego...
-Jak chodzisz palancie!!!
-To jak ty stoisz w kolejce idiotko!!!
-To ty mnie szturchnąłeś, nie ja ciebie!!


---Oczami Rocky'ego---
Wow jaka śliczna laska! Już jest moja. Znając mnie to mnie żuci po paru dniach.. jak to zrobi to będę miał nową..
-Ross co robisz?! Tej dziewczynie mogło się coś stać!- krzyknąłem do brata
-Co? Ej no co ty....-przerwałem Ross'owi
-Idź z tond lepiej.!!- krzyknąłem, a blondyn wycofał się i wrócił do stolika.
-Jak się czujesz? Pomóc ci?- spytałem opiekuńczo
-Jest ok. Poradzę sobie.-odpowiedziała mi piękna brązowooka
-Jestem Rocky.
-Ja Laura. Miło mi cię poznać, a teraz muszę iść.
-Poczekaj odprowadzę cię do domu.
-Ok. Tylko pójdę po moje rzeczy.-powiedziała swoim ślicznym głosem.
-Ok. Czekam.- odpowiedziałem. Jest nareszcie! Odprowadzę ją do domu. Ciekawe gdzie mieszka.

---Oczami Laury---
Jejku cała się lepię. muszę iść do domu.
-Tato!
-Jeju co ci się stało?!- spytał zaniepokojony.
-A nic. Idę do domu się umyć. Dasz mi kluczę od domu?
-Proszę. Tylko uważaj na siebie.-powiedział  tata
-Dobrze...
Pod biegłam do Rocky'ego i ruszyliśmy w stronę domu......

_______________________________________________
Po długiej przerwie.. proszę oto rozdział 2 <3 Mam nadzieję, że się podoba ;)
Myśleliście, że to Ross pomoże Laurze... nikt się nie spodziewał, że to będzie Rocky ;)
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział.. :C

komentujesz= motywujesz <3

piątek, 18 lipca 2014

WAŻNE!

Przepraszam ale następny rozdział pojawi się 22.07 , ponieważ mam problemy z internetem i mało wolnego czasu :/ Musicie cierpliwie czekać na następny rozdział ;c Przepraszam ;C

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 1

---Narrator-----
Wszyscy wyszli z lodziarni. I nagle Stormie przed swoim domem zobaczyła czerwone auto które lśniło w promieniach słońca. Mówiąc prościej było wymyte i zadbane. Z auta wysiadł mężczyzna. Był wysoki, a jego włosy były koloru ciemnego blondu.

---Oczami Stormie---
Kto to może być? Kurcze stoi tyłem do mnie. O jest w końcu się obrócił. Nie! O nie! To Mark! Czego on tutaj chce?
-Dzieci stójcie!- krzyknęłam stanowczo
-Co się stało?-zapytał zaniepokojony Ross.
-Mamo czy to tata!?-krzyknęła Rydel
-Tak! Stójcie! Nie możemy iść do rodziny Marano.. musimy iść pogadać z nim..-powiedziałam. Nie chciałam by dzieci uczestniczyły w tej rozmowie ale one.. no.. dawno nie widziały swojego taty..
Podeszliśmy stanowczym krokiem do Marka. A on oczywiście zaczął się kłócić..
-I co jak tam paskudo?! Widzisz to auto? Mogło być twoje! Ale postanowiłaś ode mnie odejść! Ujmę to jednym słowem.. ŻAŁUJ! -krzyknął do mnie. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
-Co? Czy ja dobrze słyszę?! Jeszcze masz do mnie pretensje, że odeszłam od ciebie?! Zdradziłeś mnie! To koniec rozmowy!- pobiegłam smutna do domu bo nie mogłam wytrzymać..

---Oczami Rydel----
Mama jest smutna, a jednocześnie taka zła. Nie mogę pozwolić by tata tak ją traktował!
-Tato przegiąłeś! To koniec rozmowy! Nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego! Lepiej będzie jak sobie już pojedziesz.-powiedziałam z krzykiem. Czemu on robi to mojej mamie?! Ona już za dużo wycierpiała przez niego!
-Dobra nie to nie! Jadę! Pa!-powiedziała z krzykiem i spojrzał na nas obojętnie
-Ej chodźcie do domu!-krzyknęłam do braci i razem z nimi udałam się w stronę drzwi

---Oczami Laury---
Jejku jak tutaj ślicznie. Dom z wierzchu wygląda cudownie. Ciekawe jak jest w środku?
-Laura weź proszę swoje walizki.-powiedział do mnie tata. Widziałam, że nie może sobie poradzić więc postanowiłam wciągnąć w pomoc jeszcze Vanessę
-Van pomóż nam z tymi walizami!
-Poczekaj chwilkę! Muszę porobić sobie parę selfie i wrzucić je na FB i Instagram'a!- krzyknęła. Ona myśli tylko o ciuchach, wyglądzie, a o nas wcale! Ale jak dochodzi co do czego to wiem, że mogę na niej polegać.
-Jakie ciężkie.Van szybciej!-krzyknęłam głośniej. Ale ona nie zwracała na mnie uwagi.
-Vanessa! Bierz swoje walizki bo będziesz miała szlaban na kosmetyki i zabiorę ci ten telefon!- powiedział stanowczo tata. Van od razu wzięła się do pomocy. Czasem trzeba na nią porządnie krzyknąć.

---Narrator---
Po 30 minutach cała rodzina weszła do domu. Zobaczyli pięknie wyglądający dom. Ściany były kolory beżowego. Meble w kolorze brązu, a w salonie na ścianie było widać duży telewizor.

---Oczami Vanessy---
Jak tutaj pięknie. Ciekawe ile półek jest w łazience na moje kosmetyki. Hmm... A tak właściwie to gdzie ona jest.
-Tatusiu gdzie jest łazienka?-powiedziałam z miną '' :3 ''
-Van ty od razu o łazience?! Co ty chcesz zobaczyć jakie jest lustro?- zapytał
-Oooo! Jeszcze lustro! Oczywiście!- powiedziałam z bananem na twarzy.
-Widzisz te drzwi naprzeciwko kuchni? To tam jest łazienka.
-Dziękuję!- I ucałowałam tatę w policzek. Szybko powędrowałam do łazienki układać swoje kosmetyki.

---Oczami Laury---
Jak tutaj jest cudownie. Widzę, że tata jest bardzo zadowolony z tego domu. Z resztą co ja gadam on jest cudowny! Już go kocham!
-Tato cudowny jest ten dom! Jak ty go znalazłeś?- spytałam ciekawsko.
-Wiesz... Szukałem w internecie odpowiedniego dla naszej trójki domu i natknąłem się na ten. Miał dużo pokoi i każda z was miała by osobny pokój z łazienką, a nie tak jak w Miami. Co prawda miałyście swoje pokoje ale łazienka była tylko jedna, a teraz każda z was i ja mamy osobne. - odpowiedział mi tata. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam w policzek.
-Dobrze, a gdzie jest mój pokój?-spytałam. Tata kazał mi wziąć swoje walizki i zaprowadził mnie do pięknego pokoju w którym ściany były koloru brzoskwiniowego. Prawie na środku pokoju stało duże łóżko z baldachimem, a obok łóżka stała szafka nocna. Naprzeciwko szafki stało biurko z lampką koloru czerwonego i czarny laptop. Były tam też drzwi które prowadziły mnie do pomieszczenia w którym stała wielka szafa na ubrania, a łazienka była tuż obok. I jeszcze okno. Widziałam z niego dom.
-Tato co to za dom? I kto tam mieszka?-spytałam. Byłam ciekawa kto może mieszkać na przeciwko nas.
-Nie wiem córeczko. Dowiemy się tego jutro. Dzisiaj miałem zamiar iść do nich no ale wiem, że jesteście zmęczone i nie macie siły. O! I jeszcze trzeba się rozpakować.
-Racja. To poproszę cię byś poszedł sobie bo chcę się rozpakować.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chciałam zostać trochę sama.. Musiałam pomyśleć o mamie i o tym jak mam poukładać tutaj rzeczy.
-Dobrze. Już idę księżniczko.- powiedział i wyszedł. Tak.. tata nazywa mnie czasem swoją księżniczką. Więc położyłam się na łóżku. Było bardzo wygodne. Przypomniałam sobie, że mam zdjęcie moje i mamy w torebce. Wyjęłam je.. popatrzyłam i ucałowałam. postanowiłam, że będzie stało na szafce nocnej tuż obok mnie by mama była ze mną każdej nocy i zawsze gdy będę się budzić. Sięgnęłam po walizki i poszłam z nimi do pokoju w którym stała wielka szafa. Postanowiła się rozpakowywać..

---Oczami Ross'a---
Mam płacze. Tata zachował się nie fair. Ejj... gdzie jest Carly?! Pewnie poszła sobie po tej kłótni z tatą. Ehh...
-Mamo jak się czujesz?- powiedziałem ocierając jej łzy.
-A jak myślisz?! Przyjechał tutaj człowiek którego kochałam, wyzwał mnie i krzyczał.. Czuję się jak by ktoś po mnie walcem przejechał!- powiedziała i znowu zaczęła płakać. Co ja mogę zrobić by poczuła się lepiej..Hmm... Jej ulubione danie tutaj nie pomoże. Wiem!
-Mamo, słuchaj tak wiem tata zachował się jak kompletny palant ale trzeba żyć dalej i zapomnieć o tym co się działo z nim.. Więc.. Zapraszam cię na plażę! -powiedziałem pełny nadziei.
-Hmm.. Ross masz racje.-przytuliła mnie mocno. Widziałem, że na jej twarzy pojawił się uśmiech-Zgadzam się. Pójdę się przebrać i możemy iść.Ale pod jednym warunkiem.. Rydel i Rocky idą z nami.-powiedziała uśmiechnięta.
-Dobrze! Będziemy się świetnie razem bawić!- powiedziałem i  poszedłem się przebrać w moje różowe szorty. Mama wzięła ze sobą dmuchana piłkę. I koszyk jedzenia.
Po 20 minutach byliśmy już w drodze na plażę...

---Oczami Laury---
Już jestem rozpakowana, Van też o i tata. Słysze ich jak gadają w kuchni. Pobiegnę do nich. Po 5 minutach już byłam w kuchni.
-O czym gadacie?- spytałam
-O tym, że Van znalazła nam super miejsce gdzie możemy teraz iść!-powiedział tata z bananem na twarzy
-Serio?! Gdzie?!
-A więc 200 metrów od nas jest plaża.. Może pójdziemy tam wszyscy razem?-spytała czarno włosa
-Super! To świetny pomysł! Już idę się przebrać w mój strój kąpielowy i możemy iść.- powiedziałam z radością. Ubrałam na siebie czerwone bikini. Do swojej torby spakowałam okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem i oczywiście telefon. Tata zabrał ze sobą dmuchaną, kolorową piłkę, pieniądze, okulary przeciwsłoneczne oraz bluzę w razie zimna ale nie oszukujmy się na plaży będzie gorąco, a Van jak to Van wzięła całą torbę kosmetyków, okulary i oczywiście telefon do robienia selfie. Ja jeszcze wróciłam się po mój czarny kapelusz i po 25 minutach pakowania byliśmy już w drodze na plażę....

______________________________________________

1 rozdział gotowy. W 2 rozdziale poznanie bohaterów. Cieszycie się? :3 Właśnie co do następnego rozdziału będzie on może dzisiaj wieczorem albo jutro po południu. To zależy od tego czy będę miała czas :/

czwartek, 3 lipca 2014

PROLOG

-----U rodziny Marano----
-Tato jesteś już spakowany?-krzyknęła Laura ze swojego pokoju.
-Już kończę!- odpowiedział z salonu
-Lau mogę pożyczyć twoją walizkę? Bo moje już się skończyły!- powiedziała Vanessa. Dziewczyna zawsze zabierała ze sobą mnóstwo walizek na jakiekolwiek podróże,ponieważ musiała brać ze sobą wszystkie ubrania, buty oraz kosmetyki. Dla niej liczył się wygląd i opinia innych.
-Nie Van! Ja jej potrzebuję.-odpowiedziała Lau która była już prawie spakowana. Dziewczyna była inna niż Vanessa. Ona miała spakowane tylko 4 walizki, Van 10.- Czemu bierzesz tyle walizek?! Przecież w LA kupisz sobie nowe ubrania!-spytała zaciekawiona
-Ja muszę zawsze i wszędzie cudownie wyglądać. Nie to co ty paskudo!-krzyknęła
-Jak nie przestaniesz to...-w tym momencie przerwał im głos taty..
-Dziewczynki nie kłóćcie się. Obydwie jesteście piękne.-Ucałował każda z dziewczyn w policzek i wrócił do pokoju.
Wszyscy pakowali się, ponieważ wyjeżdżali do LA by zapomnieć o wszystkim co się tu wydarzyło (o wszystkim dowiecie się w następnych rozdziałach ;)- od autorki)
-Tato mam do ciebie prośbę.-powiedziała smutniejszym głosem Laura.
-Co się stało córciu?-tata już wiedział o co chodzi
-Przed wyjazdem moglibyśmy pojechać na cmentarz do...-przerwał jej tata
-Do mamy?
-Tak chce się z nią pożegnać.-i w tym momencie zaczęły po policzkach dziewczyny spływać łzy.
-Nie płacz wszystko będzie dobrze- pocieszył ją tata i krzyknął do Vanssy- Van zabieraj ostatnie rzeczy! Jedziemy!
-Już tato!- Wszyscy spakowali swoje walizki do busa i pojechali na cmentarz.

----U rodziny Lynch'ó-----
-Ross chodź tutaj-krzyknęła Stormie
-Tak?-zapytał zaniepokojony chłopak.
-Kocham cię synu-powiedziała mama do chłopca
-I tylko po to mnie wołałaś? Serio?! Myślałem, że coś ci się stało.-powiedział
-Będę ci to częściej mówić.. No wiesz... Nie ma Riker'a, Ryland'a i waszego taty.. Tylko mi wy zostaliście-powiedziała i po policzku spłynęła jej łza.
-Mamo nie płacz!- odezwała się Rydel
-Wiesz, że cię kochamy. Tata nie był ciebie wart. Zdradził cię. Wiemy nie zachował się fair ale trzeba żyć dalej. Nie patrz w przeszłość tylko w przyszłość.- Powiedziała blondynka.
-Masz rację! Chodźcie tutaj do mnie.- i mocno przytuliła swoje dzieci.
-Moment.. moment.. gdzie jest Rocky?-spytała Rydel
-Pewnie gdzieś jest ze swoimi kolegami! Nigdy nie ma go w domu-krzyknął Ross
-Pewnie tak. Właśnie jeśli jesteście już tutaj wszyscy razem oprócz Rocky'ego to zapraszam was na lody! Lodziarnia jest obok naszego domu więc nie ma problemu byśmy poszli pieszo. Rocky penie jest już w lodziarni. Zawsze tam jest.-powiedziała uśmiechnięta mama. Każdemu spodobał się ten pomysł. Ubrali się i wyszli...

--U rodziny Marano----
-Tato podasz mi te zapałki? Chcę podpalić knot.-powiedziała smutna Lau
-Proszę. Tylko się nie poparz!- ostrzegł ją troskliwy ojciec-Dobra znicze zapalone. Może posiedzimy jeszcze chwilę przy mamię. To nasz ostatni raz z nią później już tylko będziemy mogli ją odwiedzać w święta.
-Tak.- odparły córki. Ich mama zmarła na raka. Lekarze robili co mogli lecz niestety nie dało się jej uratować.
-Dobra zbieramy się.- powiedział głośniejszym głosem tata do swoich córek-wiem ciężko wam ale obiecuję wam wszystko się ułoży.
-Dobrze możemy iść- powiedziała posmutniała Vanessa
-Idźcie ja was dogonię.-odpowiedziała Laura
-Dobrze tylko pośpiesz się.-odparł tata
-Ok.-powiedziała, a gdy jej tata i siostra poszli już do busa Lau zaczęła mówić- Mamo wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej i patrzysz na mnie z góry ale musisz wiedzieć, że tęsknie za tobą potwornie za tobą tęsknie i chcę być była tutaj przy mnie- po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy-Chcę byś wiedziała, że cię kocham i zawsze będziesz w moim sercu.-Dziewczyna ucałowała zdjęcie na nagrobku mamy poszła do busa i pojechali ..

----U rodziny Lynch'ów----
-Siema Rocky!-krzyknął Ross ale on nie odpowiadał więc nie zaczepiał go dalej.
-No dobrze dzieci ile chcecie kulek lodów?-spytała mama
-Chcemy 2- odpowiedziała Rydel za wszystkich.
-Ok.-mama kupiła lody, podała je dzieciom i wszyscy przysiedli się do stolika przy którym siedział Rocky- Jak tam Rocky czemu jesteś smutny?
-Dziewczyna mnie rzuciła- odpowiedział- Ale to nic i tak jutro będę miał nową- powiedział przez śmiech
-Nie traktuj tak dziewczyn!-krzyknęła wkurzona Rydel- jak będziesz tak robił to nigdy nie będziesz w stałym związku!
-Spoko siostra dam sobie radę!-powiedział dumny siebie.
-O hej Carly (czy. Karli) co tam u ciebie misiu?-spytał Ross swojej dziewczyny.
-Wspaniale! Właśnie dowiedziałam się, że mój brat wychodzi powoli z tego no .. yyy.. przeziębienia!-powiedziała i rzuciła się Ross'wi na szyję.

-Jejku to wspaniale!- pocałował dziewczynę w policzek.
-Ej bez takich czułości bo zaraz zwymiotuję! -krzyknął Rocky
-Ojj daj spokój ty nigdy nie całowałeś dziewczyny w policzek?- spytał blondyn
-Nie!-odpowiedział wkurzony Rocky.

-Co się stało?-spytała Ross'a dziewczyna
-Później ci powiem.Ok?
-Ok.- i  przytuliła blondyna
-Ejj zobaczcie kto wprowadza się na przeciwko nas. Kto to?-Spytała Rydel
-To Maranowie. Przyjechali tutaj aż z Miami.
-Aha. Ok? Może pójdziemy pomóc im z walizkami?-zaproponował Ross
-Dobry pomysł. Chodźmy!- Krzyknęła zadowolona Stormie i wyszli z lodziarni..

___________________________________________________________________________

Więc to mój prolog XDD Mam nadzieję, że wam się spodobał i będziecie czytać mój blog :)
Rozdział postaram się dodawać jutro ale nie wiem jak to wypadnie. :/
Komentujesz = Motywujesz <3